poniedziałek, 22 czerwca 2015

Tu Radio Tirana od wieczora do rana
22.6.15

Tu Radio Tirana od wieczora do rana


Laura:
Z Bośni, przez piękne góry, wracamy do Chorwacji. Zjazd na Riwierę Makarską był dla mnie emocjonujący. Nic tylko pchać motocykl na zakrętach. Agrafki robiły wrażenie! Po takich przeżyciach należy się odpoczynek. Dlatego namiot w Basko Polje rozbijamy na dwie noce.
Kolejny dzień to droga do Czarnogóry. Zaprawieni w zakrętach, sprawnie dojeżdżamy do Buljaricy. Znany nam z poprzedniego wyjazdu, camping Maslina. Jeden dzień leniuchowania i znowu w drogę. System dzień jazdy-dzień odpoczynku sprawdza się całkiem nieźle. Szczególnie w przypadku początkujących kierowców.  Mam czas na odetchnięcie i poukładanie wrażeń i emocji.



Droga do Albanii
Trasa wyznaczona przez Bartka, krótka acz obfitująca w zakręty i zjazdy. Objazd jeziora Szkoderskiego zajmuje trochę czasu, ale warto! Widokowa trasa. Na przejściu granicznym mili panowie celnicy przepuszczają nas stroną dla pieszych. Dzięki temu unikamy stania w kolejce w pełnym słońcu. Jeszcze tylko restart systemu komputerowego albańskich służb granicznych i jesteśmy! (mój paszport zawiesił system, pewnie zbyt skomplikowane nazwisko).
Wjeżdza się trochę w inny świat. Nie jest już tak europejsko, czas przyzwyczajać się do innych standardów. Również na drodze. W małych miejscowościach, kierowcy potrafią jechać bardzo wolno, środkiem jezdni. Co chwila się zatrzymując i gawędząc z ziomkami. Na głównych drogach wygląd to inaczej. Wyprzedzają wszystkich jadących wolniej niz 80 km/h. Trzeba uważać, ale tragedii nie ma. Spodziewaliśmy się większego  chaosu.
Albańskie autostrady. Są darmowe, chociaż za takie atrakcje warto płacić. Przy drodze toczy się normalne życie. Lokalsi handlują arbuzami, morelami, żywymi kurami czy królikami. Powszechne jest przechodzenie w poprzek autostrady, przez wszystkie cztery pasy, z rowerem, zakupami i czym tam jeszcze. Rozwijamy najszybszą przelotową prędkość, a ja wrzucam nawet 6 bieg!
Do naszego campingu za Durres docieramy popołudniem i od razu stwierdzamy, że nie ma co zostawac dwa dni.

Następnego ranka, po przeczekaniu deszczu, kierunek Vlora! I tu znowu rozwijamy kosmiczne prędkości na autostradzie. Tym razem bez kurczaków i królików.
Vlora nie jest zbyt zachęcająca,więc udajemy się kawałek dalej do Dhermi. Raptem 50 km.  Tylko trzeba przejechać przez przełęcz Llogara, a GPS wskazuje 1090 m n.p.m.  Zakręt, zakręt, zakręt. Riwiera Makarska to przy tym kaszka z mleczkiem. Ale za to jakie widoki! Przepiękne góry, panorama morza. Warto się zmęczyć.
Nocleg w miłym i zacisznym campingu nad samym brzegiem morza.

Bartek:

Droga M16 prowadząca z Banja Luki na południe zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Polecam każdemu, kto Bośnie omija bokiem w drodze na Bałkany. Najpierw w kanione wzdłuż rzeki Vrbas, a później wspinaczka na 1500 mnpm i jazda po plaskowyżu, po to by po minięciu granicy z Chorwacją znów zbliżyć się do poziomu morza.
Po dniu przerwy w Chorwacji ruszyliśmy "jadrańską" w kierunku Czarnogóry z dość ambitnym założeniem zrobienia pona 280km. Chociaż jechałem tą drogą któryś raz w życiu, to dopiero w czasie tej podróży uświadomiłem sobie, że Jadro to Adriatyk.
Mijaiśmy parking na, którym 6 lat temu nocowaliśmy w Golfie, tak samo nie mogliśmy znależć Lidla koło Dubrovnika, i tak jak wtedy dotarliśmy na camping Maslina w Buljaricy koło Petrovaca, z którym związne mamy miłe wspomnienia. W Buljaricy jest sklep samoobsługowy, który niewiele się zmienił przez te pare lat, jedyne co zapamiętałem sprzed lat to gigantyczna kolejka i wino za 1 euro, wina już nie było, w kwestii kolejki nic się nie zmieniło.

Jak długo można jechać główną drogą, do obranego miejsca nocegowego pod Durres w Albanii było całkiem blisko, więc wymyśliłem małe urozmaicenie w postaci zwiedzania zachodniego wybrzeża jeziora szkoderskiego. Z góry założyliśmy, że odpuścimy sobie mekkę offroadowców - Theth i dalej dolinę Valbone i pomkniemy wzdłuż wybrzeża, więc wypadało chociaż zobaczyć Szkoder (jezioro). Malownicza ścieżka dała nam nieźle popalić, gdy zasiedliśmy na plaży w Dolni Murici nie chciało nam się nawet specjalnie rozmawiać, mając w świadomość jaki podjazd czeka nas z powrotem do drogi.

Wjazd do Albanii to niezły przeskok kulturowy. Gdybym nigdy wcześniej nie był na "wschodzie", "południu" czy gdziekolwiek indziej, gdzie minarety dominują krajobraz, pewnie dziwiłbym się jeszcze bardziej. Kulturą na drodze Albańczycy nie grzeszą, czyściochami też nie są. Absudów drogowych też nie brakuje, ale nasze poczucie bezpieczeństwa na drodze nie zostało specjalnie naruszone.

Wszystkie te trudy zdecydowanie rekompensuje to, co pojawia się na horyzoncie po przekroczeniu przełęczy Llogara.


Udało nam się dotrzymać planu spędzenia weekendu w Albanii. Przed nami Grecja i Turcja. Gdzie bedziemy za tydzień o tej porze?

Zdjęcia z minionego tygodnia.

2 komentarze: