poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Ale po co jechać w podróż dookoła świata?
27.4.15

Ale po co jechać w podróż dookoła świata?


Wszyscy się pytają skąd pomysł.
W tej chwili trudno już to stwierdzić. Od jakiegoś czasu jest to dla nas tak oczywista sprawa, że w 2015 roku po prostu wyjeżdżamy w nieznane. Na rok, dwa, a może dłużej.

Jakieś dwa, a może trzy lata temu, pewnie po jakimś ciężkim dniu w pracy, wpadliśmy na taki właśnie pomysł. Po co siedzieć za biurkiem, klepać raporty i tabele przestawne, jeśli można zwiedzać świat. To takie oczywiste. Jesteśmy jeszcze młodzi, chociaż właśnie wkraczamy w czwartą dekadę żywota, nie mamy dzieci, większych zobowiązań (poza ślubem z CHF). Lepszego czasu już nie będzie.

Kupić nowy telewizor, wyremontować mieszkanie, zmienić samochód. To ma być motywacja do pracy? U nas to nie działa.
Prawdziwa satysfakcja przychodzi z podróżowania.

Kiedy znajomi mówią, “ale wam zazdroszczę, też bym tak chciał”, odpowiadam zawsze: to jedź. Ograniczenia są tylko w naszych głowach. Oczywiście trzeba z pewnych rzeczy zrezygnować, pozmieniać priorytety, przeorganizować swoje życie. Ale przecież każdy musi zrealizować jakiś “target”. Warto mieć marzenia i dążyć do ich spełnienia. Samochód mogą ukraść, mieszkanie może zabrać bank, a wspomnienia z podróży zostaną w nas na zawsze.

"Żeby tak wyruszyć w świat, trzeba być szalonym - usłyszałem kiedyś po tym, co powiedziałem na jednym ze spotkań
-Nie, trzeba być szalonym by tu zostać - pomyślałem”

Oczywiście, że nie jesteśmy szaleni. Tym bardziej, nie brakuje nam obaw.
Świadomie nie pchamy się w miejsca niebezpieczne, potencjalnie ryzykowne.
Chociaż ostatnie trzęsienie ziemi w Nepalu dało nam mocno do myślenia w kwestii kwalifikowania lokalizacji jako bezpieczne lub nie.

Nie jesteśmy zawodowymi podróżnikami, nie piszemy książek (jeszcze!), nie jeździmy na festiwale podróżnicze.
Chcemy w podróży znaleźć miejsce dla siebie, odetchnąć, zatrzymać się w tym szalonym biegu, spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Poczuć się wolni.
Porzucić tryb praca-dom-praca-dom. Mieć czas na odpoczynek, na zastanowienie się nad tym co chcemy w życiu robić, co jest dla nas ważne. Wysłać naszą kreatywność do sanatorium. Jednym słowem - wrzucić na luz.

Niektórzy powiedzą, że to przecież takie teraz modne. Założyć bloga, jechać w świat, wystąpić w telewizji śniadaniowej, wydać książkę i w końcu zostać travelcelebrytą.

Nasze założenia są nieco inne. Z nikim się nie ścigamy, nie mamy gotowego planu z punktami must-see, nie napiszemy też pewnie najsensowniejszych porad, jak przygotować się do wyjazdu.

Postaramy się, za to, żeby było chociaż trochę ciekawie… nie tylko dla nas :)
Kto w końcu nie wspomina dobrze wagarów?

1 komentarz:

  1. Hej, travelcelebryci! I co - i jak na razie wszystko się udaje, nie? Dobrze, że się jeszcze nie zachłysnęliście sławą, mam nadzieję na spotkanie zanim to nastąpi :) A na trzęsienia ziemi - śpijcie w namiocie. Nie zawali się, a uczucie jest ciekawe. Do zobaczenia w trasie!

    OdpowiedzUsuń